Polmic - FB

reports

Dezintegracja pozytywna z Portishead

Beth GibbonsZderzenie muzyki religijnej ze świecką – tak wyglądał pierwotny, dawno porzucony już zamysł festiwalu "Sacrum Profanum". Niespodziewanie jego echa odezwały się podczas występu zespołu Portishead, zapowiadającego 11. edycję festiwalu. Spotkanie z muzyką brytyjskiego tria przybrało formę prawdziwego rytuału, przesyconego silnym ładunkiem duchowym.

Czasoprzestrzeń rytuału, jaki rozegrał się w Krakowie 25 czerwca 2013 roku, zaczęła kształtować się na długo przed koncertem. Pomimo deszczowej pogody, kolejka oczekujących przed bramą Huty im. T. Sendzimira rosła w wyjątkowo szybkim tempie. Tworzące się wśród setek fanów poczucie wspólnoty utrwalił następnie przejazd przez rozległe tereny nowohuckiego kombinatu oraz przedłużające się oczekiwanie na rozpoczęcie występu. Wreszcie, wraz z pierwszymi dźwiękami Silence, przed zgromadzonymi w hali ocynowni ArcelorMittal Poland otworzyła się „inna rzeczywistość”.

Pozostawienie za sobą codzienności było tym łatwiejsze, że trzy krążki Portishead otoczone są aurą świętości i wystarczyły, aby zespół uzyskał status legendy. Najwięcej z piętnastu utworów wykonanych w Krakowie pochodziło z ostatniej płyty, Third (2008). Nie zabrakło elektryzującego Machine Gun, słynnego The Rip czy wspomnianego Silence. Próbę czasu doskonale wytrzymały propozycje z wcześniejszych albumów: Portishead (1997) oraz Dummy (1994). Nic dziwnego, skoro znajdują się tam takie perełki jak: Over, Glory Box, Mysterons czy Wandering Star (którą wykonano w kameralnej wersji, eksponującej niezwykłe walory głosowe wokalistki). Beth Gibbons (na zdjęciu), niczym charyzmatyczna kapłanka, przez cały wieczór dosłownie hipnotyzowała publiczność. By ta sztuka się udała, Brytyjka nie potrzebowała odświętnego stroju (przeciwdeszczowa kurtka z kapturem i wytarte jeansy), nie starała się też wkupić w łaski publiczności. W skulonej pozie, z zamkniętymi oczami i bólem malującym się na twarzy, urzekała swoim ekspresywnym głosem. W przewodzeniu rytuałem towarzyszyli jej m.in.: Geoff Barrow (wychowany w miasteczku leżącym nad Kanałem Bristolskim, od którego pochodzi nazwa zespołu) oraz Adrian Utley. Ten ostatni znany był już krakowskiej publiczności z festiwalu "Misteria Paschalia 2011", gdzie wystąpił jako współtwórca muzyki do filmu Męczeństwo Joanny d'Arc Carla Theodora Dreyera. W tym samym roku formacja Portishead, jako gwiazda poznańskiego festiwalu Malta, przyjechała w pełnym składzie do Polski po raz pierwszy.

Wracając do występu w Krakowie – obcowanie z tym, co święte, zmieniało się tu momentami w doświadczenie iście demoniczne. Rzecz nie tylko w postapokaliptycznej przestrzeni przemysłowej hali, idealnie korespondującej z nastrojem muzyki. To raczej skutek oddziaływania eksperymentalnej, miejscami mocno psychodelicznej elektroniki, a przede wszystkim tekstów Gibbons, zaglądających w mroczne zakamarki naszej egzystencji. Spójrzmy choćby na początek utworu Roads: ...Oh, can't anybody see. We've got a war to fight. Never found our way. Regardless of what they say... Niezwykle sugestywna siła przekazu sprawiła, że nawet przez niespełna półtorej godziny ciężko było nie ulec dezintegracji. A jednak po zakończeniu wieczoru stan ten wyparło uczucie oczyszczenia, pozwalające odbudować się na wyższym poziomie.

Czy niecodzienna przemiana, jakiej potencjalnie mógł dostąpić każdy z uczestników koncertu, okaże się trwała? Dobrą okazją do jej utwierdzenia będzie wydana wkrótce czwarta płyta zespołu. Ponadto, już we wrześniu do Krakowa ponownie przybędzie Adrian Utley, by wykonać In C Terry’ego Riley’a w wersji na 20 gitar elektrycznych i organy. Na "Sacrum Profanum 2013" pojawi się też Geoff Barrow, z krautrockowym projektem inspirowanym m.in. twórczością Johna Cage’a i Karlheinza Stockhausena.

Marek Dolewka