Polmic - FB

relacje i recenzje wydarzeń

Ucieczka ku wieczności – finał Łańcucha XII w Warszawie

Łańcuch 2015Technika fugi to wyraz muzyczny tego, co wyższe i nadprzyrodzone – czytamy w programie dwunastego Festiwalu Witolda Lutosławskiego „Łańcuch” (25 stycznia – 7 lutego 2015). Symbol wieczności, prawdy – można by dodać. Wszystkie te określenia wydają się stosowne do finałowego koncertu, który zgromadził publiczność w Studio Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego dokładnie w 21. rocznicę śmierci kompozytora. Uroczysty wieczór wypełniły dzieła Bacha, Chopina i Lutosławskiego w wykonaniu Orkiestry Kameralnej Miasta Tychy AUKSO pod batutą Marka Mosia.

Za ramy programu posłużyły kompozycje mistrza barokowej polifonii, zinstrumentowane przez twórców dwudziestowiecznych: Antona Weberna (Ricercare a 6) oraz Jana Krenza (Contrapunctus I). Mimo że opracowanie fragmentu Das Musikalisches Opfer liczy już osiemdziesiąt lat, wciąż zachwycało ono świeżością, pomysłowością i typową dla Weberna feerią instrumentalnych barw, co z wprawą podkreślili wykonawcy. Pierwsza część Suity polifonicznej według Die Kunst der Fuge Krenza brzmiała za to bardziej klasycznie – głosy Bachowskiego utworu na niesprecyzowaną obsadę przyporządkowano do kolejnych grup orkiestry smyczkowej.

Lutosławski uznawał muzykę Bacha za przykład sztuki ponadczasowej, uwznioślającej człowieka, czyniąc go np. niezdolnym do czynów chuligańskich. Muzykolodzy doszukują się wpływów lipskiego kantora m.in. w IV Symfonii, Le Papillon z Chantefleurs et chantefables, jak również w zaprezentowanych w finale „Łańcucha”: Preludiach i fudze na 13 instrumentów smyczkowych oraz w Particie na skrzypce, fortepian i orkiestrę. Preludia i fuga określone zostały nawet przez Tadeusza A. Zielińskiego mianem najwybitniejszego dzieła Lutosławskiego, zawierającego kwintesencję jego muzyki w wyrafinowanej i dyskretnej postaci. To jednocześnie najbardziej skrajny przykład podejścia polskiego kompozytora do aleatoryzmu względem formy, poprzez pozostawienie wykonawcom decyzji co do ostatecznego kształtu dzieła. W sobotni wieczór wykonano pięć skrajnych preludiów (I, II, V-VII) oraz pełną wersję Fugi. I takie zestawienie pozwoliło w pełni podziwiać ekspresyjne i techniczne możliwości instrumentów smyczkowych.

Po przerwie zabrzmiała natomiast Partita na skrzypce, fortepian i orkiestrę. Partię solową wykonał urodzony w 1939 roku Krzysztof Jakowicz, któremu Lutosławski powierzał polskie prawykonania każdego swojego utworu skrzypcowego. Występ z udziałem pianisty Roberta Morawskiego uświetniła ceremonia wręczenia wybitnemu skrzypkowi Medalu Towarzystwa im. Witolda Lutosławskiego. Kolejnym zaprezentowanym tego wieczoru dziełem Lutosławskiego było Interludium – wyciszające, wprowadzające muzyczną czasoprzestrzeń w stan zawieszenia. W zamierzeniu kompozytora Interludium miało stanowić centralną część tryptyku – rozładować napięcie po wykonaniu Partity, by wprowadzić słuchaczy w Łańcuch II. Tym razem ten zadziwiający utwór poprzedził wykonanie wspomnianego Kontrapunktu I.

Andrzej Chłopecki wskazał na następujący wymiar ponadczasowości w muzyce polskiej: Chopin – Szymanowski – Lutosławski. I tak się złożyło, że w Studio PR nie zabrakło Chopina, którego jedyna znana fuga, dwugłosowa a-moll, nabrała rozmachu w instrumentacji Pawła Mykietyna na orkiestrę smyczkową. Duch Szymanowskiego został natomiast przywołany we wspomnianej Particie, w finale której Lutosławski zacytował flażoletową imitację fletni Pana z Mitów op. 30.

Najwyższym celem sztuki jest piękno, tak jak najwyższym celem nauki jest prawda – mówił Lutosławski. Chopin przypomina, że piękno jest zmysłowo udostępnioną prawdą – napisał Roman Berger o Chopinie. Obie wymienione wartości ukazywane są jako przymioty Boskie, za uprawnione więc można uznać przywołanie w tym kontekście Bachowskiego Soli Dei Gloria. Ta trzygłosowa fuga zabrzmiała na finał Łańcucha XII zadziwiająco spójnie.

(Marek Dolewka)