Polmic - FB

archiwum

Esa-Pekka Salonen: Wiem, jak czują się "obcy"

Lutosławski Witold (SK 67189) „Nie znam innego muzyka, który zrobiłby więcej dla popularyzacji polskiej muzyki XX-wiecznej w Ameryce, szczególnie utworów Witolda Lutosławskiego. Nagrał (…) kilka płyt z jego utworami, poprowadził kilkadziesiąt koncertów.” – mówi Zbigniew Basara o słynnym fińskim dyrygencie i kompozytorze - Esa-Pekka Salonen. W rozmowie z polskim krytykiem (Polska muzyka na autostradzie, „Gazeta Wyborcza” z 26 listopada 2009) Salonen powiedział: „Lutosławski miał talent do tworzenia dużej formy i niezwykłe wyczucie oddziaływania muzyki na psychikę słuchacza. Kroczył własną drogą.
(…) Lutosławski nawet w swoim najbardziej radykalnym okresie prowadził dialog ze słuchaczem. Często prowadził go w ślepą uliczkę, drażnił się z nim, aby w końcu rozładować zbudowane przez siebie napięcie. Tak jak w II Symfonii, gdzie w pierwszej części atakuje słuchacza urwanymi formami - aż w końcu ma pan ochotę kogoś zabić - ale w drugiej części długa fraza przynosi ukojenie. Podobnie jest z III Symfonią, która jest prawdziwym arcydziełem. (…) W przypadku Szymanowskiego powtarza się historia z Leosem Janaczkiem, który traktowany był jako lokalny geniusz, a teraz jego muzyka, a szczególnie opery, wystawiane są - i to po czesku! - w Metropolitan Opera czy La Scali. Nie jestem pewien, czy podobny los spotka akurat Króla Rogera, bo chociaż muzyka jest wspaniała, to opera ma dość ezoteryczne libretto, a jej wystawienie wymaga pokaźnego budżetu. Jednak stanie się tak z pewnością z innymi utworami - szczególnie ze Stabat Mater, które uważam za jedno z największych arcydzieł muzyki XX w. W jakim innym utworze muzyka robił wrażenie takiej prostoty, a jednocześnie jest tak pełna napięcia? Czuję silną więź ze wchodnioeuropejskimi kompozytorami tworzącymi z dala od takich centrów życia muzycznego - Wiedenia, Londynu czy Paryżu. Sam pochodzę z prowincjonalnego kraju, który przez kilka wieków był podbity przez Szwecję, a potem Rosję. Do dzisiaj inaczej patrzą na ciebie w świecie muzycznym, jeśli jesteś Włochem, Niemcem, Francuzem czy Austriakiem, a inaczej jeśli pochodzisz z "dalekiej Północy". W wielkich centrach panuje przekonanie, że utwory komponowane na obrzeżach Europy to "ta inna muzyka". Wiem, jak czują się "obcy".”

Pełny tekst rozmowy – na stronie Gazeta.pl