Polmic - FB

kompozycje (G)



Górecki Henryk Mikołaj

Koncert na klawesyn (lub fortepian) i orkiestrę smyczkową op. 40


PWM, Kraków 1982, s. 41 (partytura)
Utwór powstał na zamówienie Polskiego Radia z przeznaczeniem do radiowego cyklu prezentacji współczesnych twórców polskich „Forum kompozytorów”. Prawykonanie wersji klawesynowej odbyło się 2 marca 1980 roku w Katowicach. Solistką była Elżbieta Chojnacka, której Koncert został dedykowany. Ponadto grała grupa smyczków Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji. Dyrygował Stanisław Wisłocki. Przewidzianą przez kompozytora wersję z solowym fortepianem zamiast klawesynu wykonano po raz pierwszy dopiero sziesięć lat później, 22 kwietnia 1990 roku podczas Festiwalu „Poznańska Wiosna Muzyczna”. Grał Jarosław Siwiński z Orkiestrą Symfoniczną Akademii Muzycznej w Poznaniu pod dyrekcją Marcina Sompolińskiego.
W spisie kompozycji Góreckiego Koncert na klawesyn sąsiaduje z utworami o zupełnie innym charakterze. Wcześniej mamy takie dzieła, jak III Symfonia (1976) i Beatus vir (1979), później zaś Błogosławione pieśni malinowe do tekstów Norwida (1980) oraz Miserere (1981), wielki utwór na duży chór mieszany a cappella. Wszystkie te kompozycje są długie, mają w mniejszym lub większym stopniu sakralny wymiar i kontemplacyjną atmosferę. Koncert trwa zaledwie 9 minut, jest niezwykle dynamiczny, pełen rytmicznej werwy. W obu jego częścach panuje szybkie tempo i duża dynamika. Wyraźne są związki Koncertu z muzyką góralską. A jednak ten utwór wpisuje się dobrze w ciąg kompozycji „redukcyjnych”, idący od Refrenu (1965), a charakteryzujący się dążeniem do maksymalnej oszczędności środków. Koncert klawesynowy realizuje w pełni ideę redukcji. Jednolita od początku do końca faktura, ograniczony zasób środków harmonicznych, ostinatowe figury melodyczne i uporczywe, motoryczne rytmy zbudowane z wartości ósemkowych - to ewidentne przejawy tej idei, która jednak budziła wciąż niepokój krytyków. W recenzji z wykonania Koncertu na „Warszawskiej Jesieni” w 1981 roku Małgorzata Gąsiorowska pisała: „Wielbiąc bez reszty III Symfonię Góreckiego - trudno mi jednak nie zwierzyć się z rozterki, jaka towarzyszy mi podczas kolejnych wykonań Koncertu. Cóż bowiem niesie ta muzyka? Z jednej strony - nieustępliwy, tym razem przyspieszony puls, jakieś wyzwanie rzucone kunsztownym ‘arabeskom dźwiękowym’, z drugiej - rodzi niewątpliwie pytania w duchu gabinetowych rozważań muzykologów. Dokąd zmierza Górecki ze swymi ‘dwoma akordami na krzyż’? Z maksymalnym uproszczeniem faktury? Ze swoją quasi-bachowską, jak w Koncercie, tonalną pląsawicą, okraszoną już to ‘wierchową', już to ‘dziadowską’ nutą smyczków?” Jakby w odpowiedzi na takie pytanie pojawiały się próby „włączenia Koncertu w jednolity nurt ideowy naznaczony przez III Symfonię i psalm Beatus vir”. Jednak najwłaściwszej chyba odpowiedzi udzielił sam kompozytor, który określił swój utwór jako „wybryk”! To określenie można już tylko rozwinąć fragmentem pełnej niedowierzania, a przecież jak najbardziej prawdziwej, opinii innej entuzjastki muzyki Góreckiego, Teresy Maleckiej: „Krótki, zgrabny, instrumentalnie efektowny - chciałoby się powiedzieć - utwór lekki, przyjemny do słuchania, dający, jak sądzę, satysfakcję wykonawcy. Utwór, który jak na Góreckiego z ostatnich lat - zaskakuje, onieśmiela. Po II i III Symfonii, po Beatus vir, po tych dziełach największych, najdonioślejszych w polskiej kulturze, powstaje takie efektowne ‘cacko’.”