Polmic - FB

relacje i recenzje wydarzeń

WJ 2011: Phill Niblock o magii pracy ludzkich rąk

Phill Niblock - The Movement of People WorkingNic nie wzbudza we mnie takiego podziwu, jak praca ludzka. Mogę się jej przyglądać godzinami – mawiał Jerome K. Jerome. Najwyraźniej zamiłowanie to podziela Phill Niblock, autor widowiska The Movement of People Working, zaprezentowanego podczas pierwszego dnia 54. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”. Dzieło to wpisuje się w motyw przewodni tegorocznej edycji – muzyki otwierającej się na otaczający świat.

Nowojorski minimalista swoją przygodę ze sztuką zaczynał od fotografii i filmu. Jako fotograf współpracował z muzykami, tancerzami i reżyserami, stopniowo zmierzając w stronę własnych performance'ów multimedialnych. To wtedy zapragnął pisać muzykę towarzyszącą jego obrazom. Rozwijająca się w latach 60. technologia hi-fi skłoniła go do tworzenia kompozycji opartych na tzw. drone – długo wybrzmiewających dźwiękach, którym towarzyszą interesujące efekty harmoniczne. Artysta najpierw nagrywa partie żywych instrumentów, a później modyfikuje ich brzmienie poprzez nakładanie na siebie wielu ścieżek i zmianę częstotliwości dźwięku w celu wydobycia mikrotonów. Ta koncepcja formalna przyświeca twórcy do dziś. Zmianie uległ wyłącznie sprzęt – początkowo był to magnetofon 4-ścieżkowy, a dziś komputer pozwalający zestawiać razem nawet 32 ścieżki.

Początkowo Niblock nagrywał tancerzy, jednak po pewnym czasie zapragnął pracować nad bardziej naturalnym rodzajem ruchu. Tak znalazł temat ludzi zajętych mozolną, powtarzalną pracą: łowieniem, tkaniem, zbieraniem czy kaligrafią. Nagrania serii filmów The Movement of People Working rozpoczął w 1973 roku i kontynuował aż do 1991 roku. Przez 18 lat powstało ok. 30-40 godzin materiału filmowego nakręconego w niezurbanizowanym środowisku odległych krajów świata.

W piątkowy wieczór, 16 września na trzech dużych ekranach ujrzeliśmy fragmenty materiałów z Chin, Japonii, Hongkongu i Węgier. Towarzyszył im potężny dźwięk o natężeniu ponad 100dB, wypełniający całą przestrzeń Hali Sportowej OSiR Ochota przez blisko 85 minut. Wysoki poziom głośności, momentami sięgający granicy bólu, artysta tłumaczył chęcią zaprezentowania całego spektrum harmonicznego swojej muzyki. A może chodziło o przełożenie wysiłku ludzi pracujących na trud włożony w słuchanie? Chyba nie, gdyż jak przyznaje urodzony w 1933 roku nowojorski minimalista, dorastał on w czasach, kiedy związki między dźwiękiem, obrazem a warstwą znaczeniową były zabronione. Za jedyny związek między muzyką a filmem może być uznany co najwyżej brak struktury. W przypadku obrazu jest to brak montażu, cięć, ruchu kamery, zaś jeśli chodzi o muzykę – odrzucenie melodii, rytmu i typowych struktur harmonicznych. W The Movement of People Working nie odnajdziemy też osobistego przesłania. Zależało mi wyłącznie na tym, aby każdy tę muzykę odbierał inaczej – zdradza artysta.

Marek Dolewka