Polmic - FB

aktualności

Barwy brzmienia – Penderecki/Leopoldinum

Krzysztof Penderecki i LeopoldinumW środę 16 grudnia 2015 roku o godz. 19.00 w Sali Głównej KGHM Narodowego Forum Muzyki odbędzie się koncert pod hasłem Barwy brzmienia – Penderecki/Leopoldinum. W rolę dyrygenta wcieli się tego wieczoru Krzysztof Penderecki, który poprowadzi Orkiestrę Kamerlaną NFM Leopoldinum podczas wykonania dwóch własnych dzieł, jak również utworów Andrzeja Panufnika i Dmitrija Szostakowicza.

Wieczór otworzą dwie Sinfonietty Krzysztofa Pendereckiego, które powstały na bazie pierwotnych kwartetów smyczkowych. Sinfonietta nr 1 stanowi opracowanie sonorystycznego kwartetu z 1962 roku, pełnego fascynujących efektów barwowych i artykulacyjnych. Z kolei Sinfonietta nr 3, której premiera miała miejsca przed trzema laty, jest przearanżowanym III Kwartetem z 2011 roku, opatrzonym znamiennym podtytułem „Kartki z niezapisanego dziennika”. Niedługo przed osiemdziesiątymi urodzinami kompozytor postanowił zebrać kilka „notatek” ze swej muzycznej podróży sentymentalnej, podsumować własną drogę twórczą i –szerzej – całe życie. Dlatego wśród licznych melodii Sinfonietty nr 3 wysłyszeć można huculską kołomyjkę, którą Penderecki zapamiętał z dzieciństwa.

Kolejnym punktem programu będzie Koncert skrzypcowy Andrzeja Panufnika z 1972 roku. Partię solową wykona Aleksandra Kuls, która mimo młodego wieku kilkukrotnie już triumfowała na międzynarodowych konkursach. Dzieło Panufnika, zamówione przez samego Jehudi Menuhina, eksponować ma przede wszystkim ekspresyjne melodie skrzypiec, potraktowanych tu, według słów kompozytora, jako „instrument śpiewający”.

Koncert zakończy się wykonaniem Symfonii kameralnej op. 110a Dmitrija Szostakowicza, która stanowi opracowanie kwartetu smyczkowego. Wykorzystanym źródłem jest Kwartet c-moll, napisany w 1960 roku w Dreźnie, dokąd Szostakowicz przyjechał, by stworzyć muzykę do filmu o zbombardowaniu tego miasta przez aliantów. W partyturze zanotował zrozumiałą w tym kontekście dedykację „ofiarom faszyzmu i wojny”. Bliscy artysty przekonywali jednak po latach, że Szostakowicz miał tu na myśli raczej ofiary każdego totalitaryzmu (również komunistycznego), nie wyłączając samego siebie, i szukał cenzuralnej formuły dla tej dedykacji.