Polmic - FB

Eseje

Tegoroczna "Warszawska Jesień" zorganizowana 50 lat od pierwszej edycji Festiwalu i rok przed edycją 50 (pierwszy Festiwal odbył się w roku 1956, ale w dorocznym cyklu impreza organizowana jest od od roku 1958, z wyjątkiem 1982 roku, kiedy Związek Kompozytorów Polskich Festiwalu przeprowadzić nie chciał pomimo nacisków ówczesnych władz kraju – trwał stan wojenny) prezentuje, obok innych wątków, zarys panoramy polskiej sceny nowej muzyki. Stanowi rodzaj przeglądu naszego "stanu posiadania" przed przyszłoroczną edycją jubileuszową.

Jakie są dzisiejsze „aktywa” polskiej muzyki współczesnej?
Na pewno sama „Warszawska Jesień” - nierozerwalnie związana ze zjawiskiem, renomą i postaciami polskiej szkoły kompozytorskiej lat 60-tych i 70-tych. Niektóre z tych postaci są obecne w programie tegorocznego Festiwalu.
Na pewno kompozytorskie talenty wraz z ich najmłodszymi przedstawicielami oraz z młodą krytyką muzyczną, chociaż nie można mówić o jakieś kompozytorskiej szkole szeroko obecnie oddziałującej. Na ile wynika to z przyczyn dla sztuki naturalnych (procesów estetycznych), na ile strukturalnych (braku w Polsce instytucji i kręgów stawiających problemy, koncentrujących energię i działania) do końca powiedzieć trudno.
Wśród okoliczności zasadniczych jawi się nowa publiczność wyrosła po przełomie 1989 roku, dla której nowa muzyka stanowi alternatywę wobec komercji i banału oraz sferę poznania i komunikowania się.

Te aspekty z powodów politycznych i socjokulturowych nie były przed przełomem obecne w społecznym przeżywaniu sztuki w stopniu porównywalnym z dzisiejszym. Stanowią one przejaw nowego modelu uczestnictwa w kulturze, właściwego powstającemu społeczeństwu obywatelskiemu. Model ten kształtowany jest również przez samo życie, jakże inne niż przedtem. Uczą się też go decydenci, którzy wydają się lepiej zdawać sprawę z roli i dobrze pojmowanej użyteczności kultury.
Cieszą mechanizmy stabilizowania działalności organizacyjnej – dotyczy to wszak samej „Warszawskiej Jesieni” i innych festiwali muzyki współczesnej organizowanych przez nasze stowarzyszenie w całej Polsce. Dziękujemy za to Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Miastu Stołecznemu Warszawa.
Cieszą spektakularne, choć jak na razie jednorazowe w swoich skutkach działania, które Związek Kompozytorów Polskich prowadzi z Ministerstwem Kultury na rzecz zamówień kompozytorskich z programu „Znaki Czasu”. Cieszą nowe wydarzenia muzyczne z festiwalem „Musica Electronica Nova” we Wrocławiu, „Festiwalem prawykonań” w Katowicach i „Festiwalem Muzyki Polskiej” w Krakowie. Cieszy światła postawa Polskiego Radia (choć mamy tu stałą pulę zmartwień – z brakiem środków na nagrania archiwalne i wydawnictwa płytowe) i Stowarzyszenia Autorów „ZAiKS” z jego Funduszem Popierania Twórczości. Nie sposób nie pochwalić publicznego kanału telewizyjnego „Kultura”.
Aktywne są rodowodowe i nowopowstające zespoły wykonawcze, od orkiestr do młodych formacji kameralnych.
Mamy mądre środowisko muzyczne, które co prawda w stopniu nadmiernym, widząc szereg innych spraw w kraju do zrobienia, samoogranicza się w wyrażaniu krytyki nieświadomości i niekompetencji części „administratorów” kultury. Zdobyczą ostatnich lat jest dobra pozycja organizacji polskiej kultury zarówno w ciałach ogólnopolskich jak i międzynarodowych, z nowopowstałym z naszym udziałem w Wiedniu Europejskim Stowarzyszeniem Organizacji Kompozytorskich.

Jakie są „pasywa”?
Wynikają one mniej z ilości pieniędzy, bardziej ze stanu głów.
O ile generalnie jest zgoda na finansowanie wydarzeń w sferze kultury wysokiej (choć nie wszędzie, w wielu całkiem dużych miastach takich jak Poznań, Kraków czy Lublin cały czas perswazja przynosi skromne rezultaty), nie ma świadomości rangi procesów i struktur, które wydarzenia te poprzedzają i z nich powinny wynikać. Nie ma ustabilizowanych mechanizmów zamówień kompozytorskich finansowanych przez instytucje różnego szczebla - od centralnego przez regionalny do miejskiego. Nie ma rezydencji twórczych. Nie ma narodowej instytucji wyspecjalizowanej w promocji polskiej muzyki XX i XXI wieku, która stanowi niekwestionowany międzynarodowy sukces polskiej kultury. Sukces, który by nie miał miejsca bez dziesiątków zamówień składanych u polskich kompozytorów przez instytucje i zespoły zagraniczne od lat 60-tych do dnia dzisiejszego. Bez kulturowych standardów i środków spoza Polski nie byłoby istotnej części naszej muzyki współczesnej!
Nie ma mechanizmu (choć bywały w minionych latach dobre akcje Ministerstwa Kultury) wspomagającego zespoły muzyczne w wykonywaniu nowych utworów. Szczególnie trudna sytuacja ma miejsce poza dużymi ośrodkami, w strefie oddziaływań dużej części sejmików i rad miast odpowiedzialnych za regionalne i miejskie instytucje kultury, w tym filharmonie. Można się obawiać, że z pasji wspomnianych młodych zespołów niewiele w ciągu kilku lat zostanie, bez afiliowania ich przy instytucjach miejskich czy regionalnych. Oddzielną kwestią jest degradacja edukacji dla kultury w szkolnictwie powszechnym, a także konserwatyzm nauczania gry na instrumentach w niektórych wyższych uczelniach muzycznych. Sztuka dźwięku nie jest w stopniu oczywistym (tak jak film czy teatr) rozumiana jako element swoistej debaty publicznej. Ta okoliczność często zamyka ją w rytualizmie, skazuje na płyciznę i niszowość.
Błędem jest też niedostateczne wykorzystywanie potencjału eksperckiego środowisk twórczych, zarówno w sferze kształtowania prawa dotyczącego działalności twórczej i statusu twórcy, jak i w polityce kulturalnej mediów i instytucji publicznych. Jest sprawą społecznego ustroju kultury, aby organizacje pozarządowe, do których zaliczają się stowarzyszenia twórcze, tworzyły komplementarny układ z instytucjami administracyjnymi demokratycznego państwa.

To wpływa na to, że komponowanie nad Wisłą nadal wymaga większej niż gdzie indziej życiowej determinacji i drastycznego poświęcenia, chociaż w tej materii „z geografii znamy parę gorszych rzek”.
Tegoroczna „Warszawska Jesień” ukazuje w pewnym przybliżeniu potencję rodzimej twórczości w obecnym stanie infrastruktury polskiej kultury. Z tymi elementami, w które już jest ona wyposażona oraz przy braku wielu jej komponentów, które zbudować jeszcze musimy. Przekonanie, że talenty wybronią się same jakoś nie jest podzielane w odniesieniu np. do sportu. Sztuka, to też "gra zespołowa". Bez odpowiednich instytucji i mechanizmów nie powstanie dynamiczna i szeroka wspólnota w kulturze, na miarę istniejących potrzeb i możliwości.

Jerzy Kornowicz
Prezes Związku Kompozytorów Polskich

(3 sierpnia 2006)