Eseje




Wystąpienie
Jerzego Kornowicza – prezesa Związku Kompozytorów Polskich na Konferencji Stowarzyszenia Europejskich Miast i Regionów dla Kultury „ Les Rencontres” w Pecs (Węgry) w dniu 4 marca 2010 roku. Tematem Konferencji było „Spowolnienie ekonomiczne i przyszłość lokalnych polityk kulturalnych”.


1. ZWIĄZEK KOMPOZYTORÓW POLSKICH

Reprezentuję tutaj typowe dla Europy Środkowej stowarzyszenie twórcze zrzeszające kompozytorów muzyki poważnej i muzykologów. Typowe – bo po Drugiej Wojnie Światowej przynależenie do korporacyjnej organizacji było konieczne dla pełnego zawodowego funkcjonowania w krajach Europy strefy radzieckiej. Przede wszystkim jednak typowe z tego względu, że niezależnie od przewidzianej przez powojenne władze roli stowarzyszeń jako platformy kontrolowania ruchu środowiskowego, stowarzyszenia takie jak moje pełniły rolę ruchu inteligenckiego, społecznej samoorganizacji. Pełniły na tyle niezależnie, że w stanie wojennym wprowadzonym w Polsce w roku 1981 w reakcji na rozwój ruchu solidarnościowego moje stowarzyszenie, jak większość ogólnopolskich stowarzyszeń twórczych, zostało na półtora roku zawieszone.

Związek Kompozytorów Polskich był i jest organizatorem wielu przedsięwzięć w sferze muzyki współczesnej. Największym jest Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień” – jeden z największych festiwali nowej muzyki na świecie powstały w roku 1956. Obok tego festiwalu Związek Kompozytorów Polskich organizuje 9 stałych festiwali w Polsce, koncerty, konferencje muzykologiczne, wydaje płyty, prowadzi Polskie Centrum Informacji Muzycznej z portalem internetowym www.polmic.plMożna z pewnym uproszczeniem uznać, że większość działań na polu muzyki współczesnej w Polsce była i nadal jest bezpośrednio kształtowana przez Związek Kompozytorów Polskich i kilka innych stowarzyszeń. Pamiętać jednak należy o kilku istotnych wydarzeniach na tym polu organizowanych przez instytucje publiczne i samorządy miejskie.

Droga, jaką moje i inne stowarzyszenia przeszły po roku 1989 – roku przełomu politycznego – wiedzie od stowarzyszenia bezpośrednio finansowanego przez państwo do organizacji pozarządowej pozyskującej środki finansowe z różnych źródeł publicznych i sporadycznie niepublicznych. Ta droga jest znamienna i w pewnych aspektach degradująca. Prowadzi w pewnym uproszczeniu od stowarzyszenia - recenzenta i kreatora kultury bezpośrednio dialogującego (nie bez częstych kolizji) z władzą, do organizacji pozarządowej - aplikanta do publicznych pieniędzy, co chwila stawianego w roli tłumaczącego się dla kogo jest i po co działa. Niektórzy nazywają to procesem infantylizacji etosu stowarzyszeniowego. Ostatnie miesiące przynoszą dowody na to, że wpędzone w kierat wpisywania się w porządek kreowany przez polityków stowarzyszenia twórcze odzyskują swoją rolę podmiotową i oddziałują na rzeczywistość obok klasy politycznej. Czyli ma miejsce proces redefiniowania ich roli nie tylko na poziome etosowym, ale funkcjonalnym. Myślę o roli zarówno stowarzyszenia twórczego, jak i całego sektora pozarządowego w kulturze. Proces ten nie był i nie jest łatwy i bezbolesny.


2. KRYZYS

Mówi się, że w Polsce nie było kryzysu. Rzeczywiście, jeżeli popatrzymy na dochód narodowy brutto w ostatnich latach widzimy jedynie jego mniejszy wzrost, w zeszłym roku na poziome 3,5 %. Mamy jednak rosnący dług publiczny, który w tym roku doprowadził do znaczących cięć w publicznych środkach na kulturę, szczególnie w budżetach samorządów. Nie są mi znane żadne upublicznione strategie dotyczące profilowania cięć wydatków na kulturę. System - jaki jest, wydaje się po prostu działać bez zmian. Nic się nie mówi o załamaniu finansowym w polskiej kulturze. Taki obraz rysuje się z punktu widzenia organizacji pozarządowej. Należy przy tym wziąć pod uwagę, że nawet przegrane w swoich bojach organizacje pozarządowe mają tendencje do nierozgrywania swoich klęsk publicznie - po prostu nie chcą podpaść urzędnikom publicznych instytucji w nadziei, że w przyszłości „los” się odwróci. Można sobie życzyć, aby głębokiego kryzysu w kulturze rzeczywiście nie było. Być może jednak kryzys ten jest jeszcze przed nami. Dlatego mam Państwu niewiele do powiedzenia na temat główny tej konferencji. Uprawnione jest jednak mówienie o trudach formowania się nowoczesnego modelu kultury i sposobów w niej uczestnictwa nie w ostatnim czasie, ale od roku 1989 - skądinąd roku dla Polski zbawiennego i przełomowego w sensie politycznym i makro-ekonomicznym.

W Polsce wydatki na kulturę wynosiły w ostatnich latach ca 0,4 produktu krajowego brutto, w roku bieżącym spadając do 0,3. Czyli jesteśmy w strefie błędu statystycznego i na jednym z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej. Mimo to owe małe nakłady na kulturę generują ponad 5% dochodu narodowego. Kultura nie jest więc beneficjentem państwa, lecz jego sferą nader produktywną, choć nie jest to jej głównym celem.


3. PROBLEMY EKONOMICZNE I ZMIANA POSTAW WOBEC KULTURY

Polska kultura stoi przed zadaniem lepszego wypromowania swojego potencjału cywilizacyjnego wobec klasy politycznej i społeczeństwa. Środki na kulturę są pochodną zarówno zasobności państwa, jak i sposobu ich dystrybucji. Na to drugie zasadniczy wpływ ma wspólne uczenie się kultury, rozpoznawanie jej roli w społeczeństwie obywatelskim i komunikującym się. Politycy, tak ważni dla tego procesu, bardzo często w tym procesie uczenia się sytuują się na końcu. Najszybciej zmieniają się praktyki i świadomość społeczno-kulturowa „na dole”, potem idą społeczne reprezentacje (ale nie partie polityczne), na końcu politycy. Stąd postawa klasy politycznej bardzo często ma charakter ściągania społeczeństwa w dół, niedoceniania jego aspiracji poznawczych, trzymania go w klatce trywialnie rozumianej kultury popularnej i komercyjnej. Dlatego uzasadnione jest widzenie co najmniej części polityków jako mentalnie bliskich przedsiębiorcom i biznesowi kultury komercyjnej. Zwolennicy teorii spiskowych widzą w tej postawie celowe działanie polityków nakierowane na ogłupianie ludzi w celu łatwiejszego nimi manipulowania. Zwolennicy psychologizmu z kolei widzą w tym wyzwalanie się własnych gustów polityków i ich interpolację na społeczeństwo – traktowaniu własnych indywidualnych potrzeb kulturowych jako społecznie modelowych. Należy przy tym pamiętać, że naszych polityków kochamy, chociażby z tego powodu, że lepszych nie mamy.

Z naszych własnych badań nad publicznością zapełniającą od lat miejsca wydarzeń wspomnianego organizowanego przez moje stowarzyszenie festiwalu muzyki współczesnej „Warszawska Jesień" uchodzącego za manifestację awangardy i sztuki niełatwej, można zauważyć, że ilość publiczności tego festiwalu znacznie wzrosła sześć lat temu i nie spada. Mówiąc krótko: sale mamy z reguły pełne. 70 % naszej publiczności to ludzie przed 30 rokiem życia, inne 70 % jest najzupełniej bez edukacji muzycznej. Doświadczenia innych polskich wydarzeń kulturalnych można uznać za podobne. Przy dobrej pracy kulturowej publiczność jest. Może to świadczyć o tym, że generacje wzrosłe w moim kraju po przemianach roku 1989 cechuje niebywała ruchliwość i ciekawość poznawcza. Badanie ukazuje też, że istnieje istotny trend odrzucenia oferty kultury „przyjemności” (trywialnej pop-kultury) na rzecz kultury jako terytorium poznania i komunikowania się.

Ma miejsce wzmacnianie się ruchu małych stowarzyszeń powołanych w celu organizacji jednego czy kilku niedużych wydarzeń. Ruch ten przeważnie skoncentrowany jest w sferze kultury alternatywnej, przy czym alternatywa ta jest rozumiana jako wyraz manifestu młodszej generacji aktywistów kulturowych. Pewnych cech estetycznych tego ruchu można się doszukać w absorbowaniu i przetwarzaniu elementów kultury popularnej. Na poziomie dużych organizacji pozarządowych pojawiła się wyraźna tendencja integrująca i ustanawiająca różne płaszczyzny rozmowy z politykami. Dość powiedzieć, że ważne kwestie infrastruktury polskiej kultury jak ustawa o mediach publicznych czy o prawie autorskim są współkreowane przez środowiska twórcze i naukowe przy dosyć zgodnej opinii, że politycy w tych kwestiach okazali się bezsilni i uwikłani w partyjne partykularyzmy.

Ożywienie kulturowe najpierw objęło przed ca 8 laty duże miasta: Warszawę, Wrocław, Poznań i Kraków. Potem dotarło do miast mniejszych: Lublina ( znakomitego moim zdaniem kandydata na Europejską Stolicę Kultury w roku 2016), Białegostoku, Łodzi. Wymieniam te miasta przykładowo, jest ich więcej. Nadszedł moment, kiedy politycy, w tym politycy samorządowi rozpoznali kulturę jako sferę istotną dla wizerunku swoich miast oraz dla swoich wyborców - jako element jakości życia w tych miastach. Stąd zapewne tak dużo polskich miast stara się o wspomniany w kontekście Lublina tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w roku 2016.


4. PASYWA

Jestem tutaj zaproszony jako szef stowarzyszenia organizującego wspomniany wielki festiwal muzyki współczesnej „Warszawska Jesień”. Przedstawię więc pasywa i aktywa organizowania przez instytucję pozarządową tak dużego festiwalu będącego rozpoznawalnym „znakiem firmowym” kultury polskiej i światowej. Część moich uwag będzie dotyczyła również innych aktywności prowadzonych zarówno przez Związek Kompozytorów Polskich jak i przez kolejne stowarzyszenia. Zaczynając od pasywów:

  • Zbyt mały jest poziom dotacji ze strony instytucji publicznych w odniesieniu do rozmiarów festiwalu „Warszawska Jesień” i oczekiwań od niego. Poziom ten nie pozwala np. na odpowiednio rozbudowane akcje reklamowe.
  • System podatkowy w Polsce nie pozwala festiwalom i innym przedsięwzięciom ze sfery muzyki współczesnej na pozyskanie istotnych funduszy ze źródeł niepublicznych.
  •  Pewnym zagrożeniem jest przekonanie części polityków kulturalnych o wyższości inicjatyw nowych i małych nad dużymi i zakorzenionymi. Instytucje publiczne wydają się wdawać w romans z modnymi czy bardziej witalnymi ruchami kulturowymi będącymi przejawem „kultury chwili”. Można mówić o skądinąd krzepiącym populizmie kulturowym, o schlebianiu środowiskom bardziej widocznym medialnie. Stąd występuje problem ze wsparciem instytucji publicznych dla działań odpowiadających całej pamięci kulturowej, z oddziaływaniem poprzez cały zasób kulturowej refleksji. Ważniejsze dla polityków jest „dzianie się”, ilość imprez niż kulturowa jakość i stopień głębokiego oddziaływania. Należy zaznaczyć, że wielki ruch prokulturowy małych stowarzyszeń i inicjatyw niejako „wszczepionych w grunt” jest zjawiskiem nader pożądanym i bardzo ważnym. Problem w tym, aby nie brać części za całość.
  • Ma miejsce pogłębianie się nierówności formalno-prawnych podmiotów pozarządowych wobec publicznych. Oba typy instytucji operując na tym samym polu działają w zupełnie innym reżimie formalnym. Instytucje publiczne dysponują znacznie większymi środkami przy znacznie prostszym i miększym formalnie oraz stabilnym do nich dostępie. Dostęp ten dla instytucji pozarządowych warunkowany jest wypełnieniem wielu równie twardych, co absurdalnych wymogów, z których niespełnienie jednego choćby podrzędnej rangi eliminuje z oceny merytorycznej projekty pierwszorzędne jakościowo. Konkursy na kulturowe granty wydają się być domeną finansistów. Są przeprowadzane niczym przetargi na budowę mostu, w sposób odległy od opieki i pochylenia nad kruchą i ulotną twórczością.
  • Bardzo korzystnemu zjawisku kreowania menagerów kultury w instytucjach publicznych przeciwstawiany jest obraz animatora kultury organizacji pozarządowych. Pierwsi są widziani przez polityków i urzędników jako zawodowcy; drudzy malowani są jako rzecznicy starych formuł i struktur oraz lobbyści na rzecz własnych stowarzyszeń. Czyli zamiast współdziałania pojawia się nowy egoizm instytucjonalny. Rzecz jasna najlepiej w tej sytuacji byłoby współpracować, co praktycznie nie jest łatwe, bo sektor organizacji pozarządowych jest systemowo co raz bardziej odsuwany od publicznego. Jest to uboczny rezultat wspomnianego redefiniowania roli i funkcjonowania stowarzyszeń jako organizacji pozarządowych.
  • Bardzo doskwiera słabe oprzyrządowanie prawne, stan publicznych mediów, brak grantów dla zespołów wykonawczych, brak istotnych dróg stymulacji i promocji twórczości, brak ośrodków „idei”, fatalna kulturowa edukacja publiczna – wiem, że są to kwestie z różnych strukturalnych sfer.



5. AKTYWA

Oto aktywa:

  • Publiczność - wspomniane jej rozbudzenie poznawcze, moda na kulturę ambitną; zmiana zachowań i postaw wobec kultury.
  • Reakcja instytucji publicznych i polityków (w tym samorządowych) na ten stan rzeczy – wejście kultury do strefy spraw istotnych politycznie. Dosyć szybkie uczenie się kultury przez klasę polityczną.
  • Zwiększanie się środków publicznych adresowanych na działania organizacji pozarządowych.
  • Zwiększanie się nakładów na kulturę w miastach i regionach.
  • Umowy 3-letnie na organizowanie dużych – istotnych dla państwa i miast przedsięwzięć.
  • Przejawy integracji ruchu organizacji pozarządowych w kulturze.
  • Przejawy doceniania organizacji pozarządowych przez polityków po latach ich deprecjonowania – doceniania ich zarówno jako reprezentacji obywatelskich jak i efektywnych organizatorów.
  • Rosnący wpływ środowiska dziennikarzy kulturalnych na klasę polityczną. Czyni to kulturę lepiej obecną w mediach. Negatywna strona tego zjawiska polega na pokusie manipulowania politykami przez dziennikarzy (i odwrotnie) i jednostronnym, niekiedy artystycznie zideologizowanym postrzeganiem rzeczywistości przez dziennikarzy.



6. KONKLUZJA

Jak Państwo widzą sytuacja kulturowa w Polsce jest bardzo dynamiczna. Nazwa jednej z promocyjnych konferencji rządu sprzed kilku miesięcy: „Kultura się liczy” jest w dużym stopniu uzasadniona. Dodam tylko, że liczy się w stopniu najistotniejszym od momentu przełomu roku 1989, choć nadal za mało, jak na kraj nowoczesny i optymalnie się poprzez kulturę rozpoznający. Znamienny był przebieg zorganizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Kongresu Kultury Polskiej, który miał miejsce w Krakowie w roku ubiegłym. Kongres ten, który miał oznajmić światu i przynieść zgodę środowisk twórczych na rewolucję ekonomiczną w finansowaniu kultury idącą w kierunku modelu amerykańskiego, przyniósł gwałtowny sprzeciw wobec tego modelu oraz zainicjował wspólną debatę kulturową środowisk twórczych z politykami. Utwierdził polityków w tym, że model partycypacji w kulturze właściwy Europie jest rozwiązaniem lepszym. Że kultura jest kwestią publiczną i wspólną, a nie sumą zachowań indywidualnych o cechach produkcyjnych i usługowych. Nowy witalizm w kulturze, obecność i ranga wyraźnych kulturowych znaków publicznych oraz nowoczesna reklama kulturowa są widoczne w czasie obchodzonego właśnie w Polsce „Roku Chopinowskiego” - dwustulecia urodzin wielkiego kompozytora, Polaka i Europejczyka.

Pozwolę Państwo, że na koniec określę się jako spracowany próbami oddziaływania na rzeczywistość, ale zdecydowany optymista. Nasze polskie problemy przypominają problemy europejskie, choć mają miejsce istotne różnice w wysokości środków przeznaczanych na kulturę i w stanie struktur kulturalnego oddziaływania. Struktury te biorą się jednak ze świadomości. Ta się na szczęście szybko zmienia.

Trawestując znane na pewno państwu powiedzenie Winstona Churchilla o demokracji, można uznać, że mecenat demokratycznego państwa jest fatalnym mecenatem, ale niestety nie ma lepszego.

Dziękuję za zaproszenie do wspaniałego miasta Pecs – Europejskiej Stolicy Kultury.