Eseje

Jerzy KornowiczJako kompozytor nie chcę być pierwszym ogniwem obligatoryjnej „humanizacji” ekonomicznej mojego zawodu skutkującej tym, że zarabiają wszyscy, tylko nie ja. Wszyscy, którzy moją i innych muzyką obracają w internecie.

Według niektórych osób nie powinienem zarabiać z racji rozpowszechniania mojej muzyki w internecie, bo moja praca jest usytuowana w mistycznej sferze zatarcia rozeznania, czym jest tworzenie, czym nabycie utworu, a czym jest zarobkowe pośrednictwo w nabyciu utworu. Tymczasem doskonale wiadomo kto daje, kto bierze, a kto dostarcza. Czy mam złożyć moje skromne dochody na ołtarzu rewolucji? Dać je po dobremu proletariuszom internetu? Bo inaczej i tak mi wszystko zabiorą jak niegdyś kułakom. Witajcie w nowym wspaniałym świecie! Tyle tylko, że to ja jestem tym proletariuszem. Poza tym, kiedy chcę swoją muzykę udostępnić za darmo, robię to sam, nie przez praktykowany zabór.

Jestem członkiem ZAiKSu. Nie czuję w nim żadnego garbu w postaci korporacji, która zabiera z pozycji monopolisty pieniądze mnie i moim słuchaczom. ZAiKS i odpowiednie organizacje europejskie to ciała rzeczywiście kierowane i kontrolowane przez twórców, a nie przez krwiożercze i wyalienowane korporacje biznesowe. Takie formy rozpowszechniania twórczości, jak internet, radio, także wykonania „żywe” za granicą wymagają w ściąganiu opłat pośrednictwa, bo sam wszystkiego mieszkając w Polsce nie dopilnuję.

W Polsce twórczość rozpowszechniania w celach edukacyjnych jest w dużej mierze wolna od opłat na rzecz tantiem autorskich. Na przykład w przypadku bibliotek uznano, że korzyść ze społecznego dostępu do twórczości jest tak duża, że warto, aby opłaty za dostęp do nich poniósł naród z podatków. To naród płaci za nabycie egzemplarzy książek przez biblioteki, zaś wydawcy książek dzielą się z ich autorami zyskiem. Od każdej książki. Przynajmniej tak powinni. I nie ma w tym nic złego. Jednak innym (np. kompozytorom) proponuje się jednorazową sprzedaż utworu wraz z prawami do jego rozpowszechniania? Tak bywa w USA, które z całą pewnością nie stanowią internetowego raju bez opłat za ściąganie utworów.
Zgoda, trzeba przeciwdziałać bezdusznej penalizacji internautów i chronić prywatność w sieci. Należy szukać odpowiedniego systemu opłat za dostęp do twórczości - osób indywidualnych i całych społeczności. Na rzecz takich rozwiązań działamy jako Obywatele Kultury w oparciu o Pakt dla Kultury, który wyznacza kierunek działań respektujący interesy zarówno internautów, jak i twórców.

Wszystkim tym, których ogarnęło porywcze wzburzenie, należy zalecić odrobinę lektury ACTA i przytomność. Wielu z nas odruchowo solidaryzowało się z gniewem internautów. Tyle tylko, że po chwili namysłu widzi się, że nasz gniew jest z jednej strony zmanipulowany przez internetowe korporacje, z drugiej zaś przez internetowych „komisarzy ludowych” - ideologów różnej proweniencji. Gniew ten „na dole” wynika też z niewiedzy i nawyków sięgania w internecie po wszystko za friko. Jacy są Anonimowi naprawdę, pokazuje demolowanie przez nich „za karę” cudzych stron internetowych.

Jestem jednym z wielu NIEANONIMOWYCH internautów i twórców, którzy w porozumieniu ACTA widzą rozumny krok w stronę cywilizacyjnej normy. To prawda, że krok wąsko konsultowany. Ale słuszny.

Jerzy Kornowicz - kompozytor, promotor muzyczny, prezes Związku Kompozytorów Polskich
24 stycznia 2012