Polmic - FB

Eseje

Związek Kompozytorów Polskich obchodzi w 2005 roku 60-lecie swojego istnienia. Założony został podczas zwołanego do Krakowa, w dniach od 29 sierpnia do 1 września 1945 roku, Ogólnopolskiego Zjazdu Kompozytorów. Obradom przewodniczył Piotr Perkowski. Statut Związku – przyjęty 1 września – przygotowali wraz z Piotrem Perkowskim Tadeusz Szeligowski i Bolesław Woytowicz. Deklaracja uchwalona przez Zjazd głosiła – między innymi:
Kompozytorzy polscy, zebrani na pierwszym w odrodzonej, niepodległej Ojczyznie ogólnopolskim Zjeździe w Krakowie, deklarują niniejszym całkowitą zgodność z wszystkimi podstawowymi zasadami demokracji oraz zgłaszają swój aktywny wkład do dzieła odbudowy i upowszechnienia kultury polskiej. Zadania, jakie w obecnym czasie bierze na siebie artysta polski, wypływają ze zrozumienia, że sztuka polska może zakwitnąć tylko w oparciu o najszersze, demokratyczne masy i że podstawą jej winien być związek duchowy z najidealniej pojętymi i realizowanymi hasłami humanitaryzmu.

Czasy były trudne, choć zapewne ciekawe… Na szczęście upłynęło od nich już 60 lat. Moglibyśmy jednak dzisiaj równie dobrze obchodzić 80-lecie Związku czy Stowarzyszenia Kompozytorów Polskich, bowiem organizacja o takiej właśnie nazwie została założona w 1925 roku. Niewiele o niej wiemy, nie zachowały się żadne dokumenty. Wiadomo, że SKP działało nielegalnie podczas okupacji, wspierając materialnie swoich członków. Już w lutym 1945 roku Stowarzyszenie wznowiło działalność pod przewodnictwem Adama Wieniawskiego, otrzymało nawet jakieś dotacje z Ministerstwa Kultury i Sztuki, ale na wspomnianym Ogólnopolskim Zjeździe Kompozytorów w Krakowie uległo rozwiązaniu. Jego członkowie zostali członkami ZKP.

Był jeszcze jeden epizod urodzinowy Związku Kompozytorów Polskich, o którym wspominają kroniki, nie komentując go jednak szerzej. W październiku 1944 roku, w mieście 22 lipca i PKWN – Lublinie, Aleksander Barchacz, Mieczysław Drobner, Albert Harris i Edward Sienkiewicz zakładają … Związek Kompozytorów Polskich. Z jego założycieli większą karierę zrobił Mieczysław Drobner, zostając najpierw w lutym 1945 roku pierwszym dyrektorem Departamentu Muzyki w Ministerstwie Kultury i Sztuki. W Krakowie, na Ogólnopolskim Zjeździe Kompozytorów, wybrano inne władze Związku: pierwszym prezesem został Piotr Perkowski, wiceprezesami – Roman Palester i Stanisław Wiechowicz, a Witoldowi Lutosławskiemu przypadły w udziale dwie funkcje: sekretarza i skarbnika.

Biorąc kwestię narodzin ZKP formalnie, możemy zatem przyznawać się do lat sześćdziesięciu, choć ktoś bardziej skrupulatny (czytaj: złośliwy) mógłby dodać jeszcze dwadzieścia. Pozostawiając jednak rzecz malkontentom pójdźmy naprzód, sięgając do innych wydarzeń z jakże bogatego życiorysu sześćdziesięciolatka.

Na Zjeździe w 1945 roku nie było muzykologów, Związek Kompozytorów Polskich tworzyli po prostu kompozytorzy. Muzykolodzy szybko jednak do nich dołączyli. W dniach 18 i 19 listopada 1948 roku odbył się w Warszawie Zjazd Muzykologów Polskich, a już dwa dni później, 21 listopada IV Walne Zebranie Członków ZKP powołuje Sekcję Muzykologów. Wtedy też zorganizowano Koło Młodych i ustanowiono doroczną Nagrodę Związku Kompozytorów Polskich. Co mieli robić muzykolodzy w stowarzyszeniu kompozytorów? Zdaje się, że być wyrazem, o czym świadczyłby taki oto fragment „Deklaracji ideowej” uchwalonej na IV Walnym Zebraniu Członków ZKP:
Kompozytorzy polscy rozumieją, że elitaryzm, zarówno w twórczości artystycznej, jak i w organizacji ich związku, jest już w naszej rzeczywistości przeżytkiem. Zarówno powstawanie coraz liczniejszych utworów o typie upowszechniającym, opartych na folklorze polskim, jak i rozszerzenie Związku Kompozytorów Polskich o sekcję muzykologów oraz projektowane Koło Młodych jest wyrazem tych przemian. Muzykolodzy wprowadzali więc do ZKP zasadę równości i zapewne braterstwa (!), pozostając przy tym w cieniu. Przyjęto mianowicie gentleman’s agreement, że muzykolog nie będzie nigdy prezesem Związku, za to zarezerwowano stanowisko jednego z dwóch wiceprezesów dla muzykologa właśnie. Jednak 12 lat później, w 1960 roku prezesem został Stefan Śledziński, muzykolog przecież, a nie kompozytor i od tego czasu muzykolodzy nie oddali najwyższej władzy w Związku Kompozytorów Polskich – z krótką przerwą na dwie kadencje Krzysztofa Meyera – aż przez lat 29! Jesteśmy zatem razem niemal od początku – na dobre i na złe, bo różnie bywało. Zdaje się, że muzykolodzy mieli strzec ideologicznej poprawności kompozytorów, czego dowodem mógłby być choćby sławetny Zjazd w Łagowie w 1949 roku, na którym zadekretowano socrealizm w muzyce. Jednak przyzwyczailiśmy się do siebie i dzisiaj – już w zupełnie innych czasach - na 325 członków Związku Kompozytorów Polskich, 142 – to muzykolodzy.

Podstawowe zasady demokracji, czy może socjalizmu, a także hasła humanitaryzmu miały obowiązywać jeszcze dość dlugo, ale w połowie lat pięćdziesiątych o rozkwitaniu sztuki polskiej w oparciu o najszersze masy mówiło się już mniej. I raczej bez wsparcia owych mas wystartowała w 1956 roku „Warszawska Jesień”. Wymyślona przez Tadeusza Bairda i Kazimierza Serockiego była jednym ze zwiastunów nowych czasów. Była również, wykorzystaną szansą, którą te nowe czasy nam dały – mówi Jerzy Jasieński, wówczas kierownik Departamentu Imprez Artystycznych i Obchodów w Ministerstwie Kultury i Sztuki. I była zasługą Związku Kompozytorów. Na wszystkie kolegia Ministerstwa Kultury, na zebrania KC zawsze chodziliśmy we troje: Kazimierz Sikorski – prezes ZKP, Grażyna Bacewiczówna – członek prezydium i ja. To właśnie z Sikorskim i Bacewiczówną zastanawialiśmy się, w jaki sposób zacząć załatwiać naszą sprawę, jakimi argumentami operować. Kazimierz Sikorski powiedział mi kiedyś, że pozytywna decyzja w sprawie festiwalu zapadła ostatecznie dopiero po jego osobistej rozmowie z Bierutem gdzieś na jakimś przyjęciu.

Witold Lutosławski wspominał pierwsze festiwale: „Warszawska Jesień” była kolosalnym sukcesem, to po niej nastąpił rozkwit muzyki polskiej – pokolenie kompozytorów urodzonych w trzydziestych latach zyskało olbrzymi rozgłos i było światową sensacją.” Tak właśnie było choćby z karierą Krzysztofa Pendereckiego, która zaczęła się na „Warszawskiej Jesieni” i w Związku. W 1959 roku na II Konkursie Młodych Kompozytorów Związku Kompozytorów Polskich trzy nagrody zdobył nieznany nikomu 26-letni asystent Wydziału Kompozycji w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie - Krzysztof Penderecki! Nagrodzonymi utworami były Strofy, Emanacje oraz Psalmy Dawida. Strofy wykonano jeszcze tego samego roku na „Warszawskiej Jesieni”, gdzie usłyszał je niemiecki wydawca Herman Moeck. Wkrótce utwór był grany z wydanej przez Moecka partytury w całej Europie, a Penderecki otrzymał zamówienie od słynnego festiwalu w Donaueschingen. W roku 1960 powstaje Tren „Ofiarom Hiroszimy” i Penderecki staje się czołowym przedstawicielem awangardy muzycznej tamtych czasów. A zaczęło się na skromnym Konkursie Młodych Kompozytorów ZKP i na zetkapowskiej „Warszawskiej Jesieni”. Warto dodać, że następny Konkurs wygrał Henryk Mikołaj Górecki!

Hołubimy „Warszawską Jesień” już prawie pół wieku, wciąż z – czasem mniejszą, czasem większą – pomocą Ministerstwa Kultury, ale to przecież najpoważniejsza impreza muzyczna w Polsce, a ostatnio z coraz większym wsparciem miasta Warszawy – to przecież "Warszawska Jesień"! I hołubić ją będziemy stale, tak jak wszystkie inne przedsięwzięcia Związku Kompozytorów Polskich, których w ciągu sześćdziesięciu lat uzbierało się mnóstwo. I wciąż ich przybywa – jesteśmy przekonani, że to dobrze dla muzyki polskiej i dla polskiej kultury!

Tekst wygłoszony podczas uroczystej inauguracji obchodów jubileuszu 60-lecia Związku Kompozytorów Polskich w dniu 2 czerwca 2005 roku w Sali Balowej Zamku Królewskiego w Warszawie.