omówienia utworów (M)

A B C D E F G H J K L Ł M N O P R S T U W Z Ż


Mykietyn Paweł

Ignorant i szaleniec


opera kameralna w dwóch aktach, do libretta według sztuki Thomasa Bernharda w adaptacji Krzysztofa Warlikowskiego (2001)

„Opera umarła!” - obwieszczają od czasu do czasu przeróżni znawcy życia muzycznego i historii muzyki. Opera jest podobno niemodna, nieautentyczna, konwencjonalna i nikogo już nie interesuje. Tymczasem teatry operowe są stale pełne melomanów pragnących usłyszeć arię Królowej Nocy albo chór Va pensiero, kompozytorzy zaś wciąż piszą operowe dzieła cieszące sie nieraz znacznym powodzeniem.

Nowe opery były zazwyczaj jedną z największych atrakcji „Warszawskich Jesieni”. Na festiwalu w 2001 roku odbyły się nawet dwa spektakle: była prapremiera napisanej na zamówienie „Warszawskiej Jesieni” opery „multimedialnej” Wytatuowane języki (Tattooed Tongues) holenderskiego kompozytora Martijna Paddinga oraz przedstawienie opery „kameralnej” Pawła Mykietyna Ignorant i szaleniec napisanej dla Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie i tamże po raz pierwszy wystawionej kilka miesięcy przed „Warszawska Jesienią”. Oba przedstawienia wzbudziły ogromne zainteresowanie i burzliwą dyskusję. Okazało się jeszcze raz, że opera żyje!

W książce programowej „Warszawskiej Jesieni” 2001 jako komentarz do opery Ignorant i szaleniec Pawła Mykietyna zamieszczono fragmenty wywiadu, który dla dwutygodnika „Ruch Muzyczny” (nr 7/2001) przeprowadziła z kompozytorem Elżbieta Szczepańska-Lange:

„Jeśli trudno dzisiaj mówić o kryzysie opery, to myślę, że dzieje się tak - przynajmniej w Polsce - między innymi za sprawą zainteresowania operą kilku młodych, świetnych reżyserów ze świata filmu i teatru, których inscenizacje nie są estetycznie muzealnym dodatkiem do muzyki, lecz żywą i bardzo aktualną interpretacją zawartych w niej treści. Co zaś się tyczy potencjalnych twórców opery - dla wielu wybitnych kompozytorów odstraszająca była sama konwencja opery: ludzie rozmawiają ze sobą śpiewając. Myślę, że można znaleźć sposób na usprawiedliwienie śpiewanych dialogów lub przyjąć tę konwencję z dobrodziejstwem inwentarza. Może lepiej, żeby ludzie do siebie śpiewali, skoro coraz trudniej im ze sobą po prostu rozmawiać. (...)

Ignorant i szaleniec to utwór skomponowany z myślą o konkretnych wykonawcach, konkretnej przestrzeni i przede wszystkim konkretnych inscenizatorach - reżyserze Krzysztofie Warlikowskim i scenografie Małgorzacie Szczęśniak, z którymi od pięciu lat współpracuję w teatrze i którzy byli głównymi pomysłodawcami tego projektu. Trzy lata temu Krzysztof pokazał mi sztukę Thomasa Bernharda Ignorant i szaleniec i razem uznaliśmy, że jest to fascynujący materiał na libretto. Kiedy w maju zeszłego roku otrzymałem oficjalne zamówienie na operę, Krzysztof dokonał adaptacji i natychmiast przystąpiłem do pracy. Chodziło nam o stworzenie czegoś, co będąc operą, będzie też realistycznym teatrem dramatycznym. (...)

Jest to opowieść o diwie operowej, wykonującej na deskach największych oper świata partię Królowej Nocy. Jest podziwiana przez miliony ludzi na całym świecie, ale zdaje sobie sprawę, że nikt nie dostrzega w niej istoty ludzkiej, a tylko «maszynę do koloratury». Jedynymi osobami w jej otoczeniu są wiecznie pijany ojciec-alkoholik, garderobiana oraz lekarz - właściwie główna postać dramatu, który jako jedyny potrafi dostrzec w niej człowieka. Ale z kolei jest on pozbawionym duchowości racjonalistą, który człowieka postrzega przez pryzmat narządów, z których jest złożony. Jednym z «refrenów» opery jest szczegółowy opis sekcji zwłok. (...)

Pierwszy akt rozgrywa się w garderobie. Ojciec i Doktor oczekują na Królową Nocy, która ze spektaklu na spektakl coraz później zjawia się w teatrze, doprowadzając tym podróżującego z nią wszędzie Ojca do skrajnej frustracji. Pod koniec pierwszego aktu zaczynają się pojawiać cytaty z Czarodziejskiego fletu i robi się opera w operze. Cytaty (przy ścisłym zachowaniu chronologii Czarodziejskiego fletu) mają różne funkcje i różne są sposoby ich podania - od ledwie rozpoznawalnych strzępów melodii, poprzez wykorzystanie warstwy wokalnej i zderzenie jej z moją muzyką, po wierne fragmenty wzięte z Mozarta w stosunku 1:1. Starałem się również, aby w warstwie słownej relacja między Bernhardem a Schikanederem nie pozostawała bez kontekstu.”