Cnotliwy Festiwal
Misteria Paschalia AD 2011 za nami. Przez osiem dni Kraków promieniował stylowymi interpretacjami muzyki dawnej, głównie barokowej. Mając na uwadze osadzenie festiwalu w okresie Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy, spójrzmy na program ósmej edycji z trzech perspektyw.
L’Arpeggiata & ... - Miłość
Jej apogeum przypadło na czwartkowy wieczór, kiedy to misterialna publiczność została wprowadzona niemal w stan ekstazy. Były cztery bisy przerywane burzą oklasków, tupot, okrzyki, a nawet róża podarowana Philippe’owi Jaroussky’emu przez jedną z fanek. Zauroczenie nieskazitelną barwą głosu młodego kontratenora wydaje się zrozumiałe. Klasyfikowanie dokonań Christiny Pluhar i zespołu L’Arpeggiata jako muzyki barokowej już mniej. Pod szyldem Via Crucis, programu przybliżającego włoski i korsykański repertuar pasyjny, przemycono mocno uproszczone akompaniamenty, nieprzystające do całości elementy jazzu czy przerysowany taniec Anny Dego. Jakby dla równowagi, w wypełnionej po brzegi Filharmonii Krakowskiej, usłyszeliśmy charyzmatyczną Lucillę Galeazzi, a także kwartet Barbara Furtuna prezentujący tradycyjne śpiewy korsykańskie. Gdyby podążyć tropem komercji i próbować wpuścić album Via Crucis na listy przebojów, przeszywające Maria (sopra La Carpinese) z pewnością zostałoby wybrane na pierwszy singiel.
Różne oblicza miłości wysławiały arie Vivaldiego, jakie podczas koncertu finałowego wykonywała Veronica Cangemi. Słodyczy jej głosu nieodłącznie towarzyszy swego rodzaju gorycz, której smak niestety pozostaje, gdy przychodzi mi ocenić występ. Pomimo solidnego warsztatu argentyńska sopranistka nie porwała publiczności tak, jak rok temu w ramach tego samego vivaldowskiego cyklu Arie e concerti dokonała tego Vivica Genaux. Emocje zbyt często skrywały się w cieniu technicznych zawiłości, a przecież Veronica Cangemi jest w stanie wprawiać w zachwyt, co udowodniła w arii Zeffiretti, che sussurrate. Nie zawiodłą za to towarzysząca artystce Accademia Bizantina. Mimo personalnych zawirowań (z powodu choroby prowadzącego zespół Ottavia Dantone zastąpił Stefano Montanari, od którego z kolei partię skrzypiec przejął Alessandro Campieri) włoscy muzycy brawurowo zaprezentowali przeplatane ariami koncerty Rudego Księdza.
Le Concert d’Astrée & ... - Nadzieja
Panie Zastępów, szczęśliwy człowiek, który ufa Tobie! Takimi słowami kończył się pierwszy z trzech grands motets (wielkich motetów), jakie w dniu inauguracji festiwalu przedstawiła Emmanuelle Haïm z orkiestrą i chórem Le Concert d’Astrée. Wysublimowane utwory młodego Jeana-Philippe Rameau (Quam dilecta, Deus noster refugium) przeciwstawione zostały bardziej dramatycznym kompozycjom mniej znanego, intrygującego Jeana-Josepha de Mondonville’a (Sonata prima op. 3, Dominus Regnavit). Niestety zwłaszcza w pierwszej części koncertu zabrakło nieco francuskiej lekkości, której na próżno szukać też w teatralnym sposobie dyrygowania Emmanuelle Haïm.
Nadzieją festiwalu okrzyknięto zespół La Morra, który wystąpił w czwartek w wielickiej kopalni soli w ramach nowego nurtu „Debuts”. Można polemizować czy stosowne to określenie w kontekście zespołu, który niedawno obchodził dziesięciolecie swojej działalności, wydał cztery płyty, a przy tym nie jako jedyny w tym roku występował na Misteriach po raz pierwszy. Jednak moja ocena sobotniego występu jest już jednoznaczna. Program Lacrime di Leo - próba rekonstrukcji renesansowej muzyki granej przez sekretną kapelę Leona X - wytworzył niezwykle intymną, ciepłą atmosferę, do czego przyczyniło się wspaniałe wnętrze i świetna akustyka Kaplicy św. Kingi. Warto wspomnieć, że jednym z kierowników artystycznych zespołu La Morra, złożonego z absolwentów Schola Cantorum Basiliensis, jest grający na viola da mano Michał Gondko.
Marc Minkowski, Jordi Savall, Fabio Biondi & ... - Wiara
W wielkosobotni wieczór swoją premierę miał kolejny nowy nurt festiwalu - wykraczający poza ramy muzyki poważnej „Trance”. W Operze Krakowskiej odbył się pokaz niemego filmu Męczeństwo Joanny d’Arc z wykonywaną na żywo muzyką Adriana Utley’a (Portishead) i Willa Gregory’ego (Goldfrapp). W trans rzeczywiście mógł wprawiać film, który zasłużenie znalazł się na watykańskiej liście 45 „ważnych i wartościowych filmów fabularnych”. Co innego muzyka z pogranicza klasyki i rocka - całkiem przewidywalna, momentami zbyt dosłownie podkreślająca emocje malujące się na ekranie. Słowa pochwały można za to skierować do wykonawców, wśród których, oprócz samych kompozytorów zasiadających za syntezatorami, znalazł się m.in. chór Octava ensemble oraz członkowie sekcji dętej Capelli Cracoviensis.
Kwestię wiary poruszało też oratorium Święta Helena na Kalwarii Leonardo Leo oraz dramat religijny Cuda łaski bożej w nawróceniu i śmierci św. Wilhelma, księcia Akwitanii Giovanniego Battisty Pergolesiego. To bardzo ciekawe zestawienie, ukazuje bowiem przemiany języka muzycznego tamtych czasów: od silnie osadzonego w tradycji (Leo), wypieranego przez uproszczony, znacznie lżejszy styl Pergolesiego. Obydwa utwory zyskały na festiwalu mistrzowską interpretację. We wtorek zachwycał Fabio Biondi z Europa Galante, a z solistów zwłaszcza obdarzona czarującym głosem i talentem aktorskim Vivica Genaux. W piątek z kolei promieniował blaskiem francuski zespół Les Talents Lyriques Christophe’a Rousseta oraz jakby stworzeni do swych ról: Raffaella Milanesi, Maurizio Lo Piccolo czy Paolo Lopez. Szkoda tylko, że nie zadbano o ekran wyświetlający tekst, co znacznie ułatwiłoby publiczności odkrywać tajniki barokowej retoryki.
Na ósmej edycji festiwalu nie mogło zabraknąć Jordiego Savalla z zespołem Hespèrion XXI. Kataloński artysta przywiózł do Krakowa swój kolejny muzyczny fresk: Zapomniane królestwo. Tragedia Katarów. Projekt, osadzony na przestrzeni pięciu wieków (ok. 950-1453), stanowił kronikę okupionych cierpieniem dziejów dawnej Oksytanii. Przykuwał uwagę nie tylko ze względu na tematykę, ale zwłaszcza przejmujące opracowanie muzyczne. I to mimo nieobecności Montserrat Figueras, której partie wykonali pozostali śpiewacy.
Jednak jądro nie tylko wątku wiary, ale całego festiwalu, stanowiła Msza h-moll Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu Marka Minkowskiego i Les Musiciens du Louvre-Grenoble. Artyści przedstawili interpretację na wskroś dramatyczna, poruszającą, a przy tym bardzo „ludzką” - każdy słuchacz mógł z łatwością odnaleźć się w dziele. Zapewne miało na to wpływ zaangażowanie wyłącznie 10 solistów, z których najbardziej zachwycał śpiewający altem Terry Wey. A kiksy rogu czy nieco zbyt szybkie tempa w Glorii można przecież zinterpretować jako ukazanie niedoskonałego stanu naszej kondycji. W przyszłym roku w ramach cyklu bachowskiego pod dyrekcją Marka Minkowskiego zabrzmi Pasja Mateuszowa. Apetyt wzrasta tym bardziej, że ósma edycja Misteria Paschalia okazała się być jedną z najlepszych ostatnich lat.
Marek Dolewka