Muzyka ponad szczytami
Trzecia edycja Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Kameralnej „Muzyka na szczytach” (17-24 września 2011) udowodniła, że można w Zakopanem unieść się ponad szczyty. Niemal wszystkie koncerty zasługiwały na miano doskonałych - „Guitar4mation”, The Kings Singers, Chóru PR pod batuta Włodzimierza Siedlika, ale to, co usłyszeliśmy w wykonaniu Mirosława Kultyszewa i Mayuko Kamio przeszło oczekiwania najbardziej wybrednych melomanów.
W zaaranżowanej koncertowo Sali w Nosalowym Dworze wystapił Mirosław Kultyszew (na zdjęciu wraz z Mayuko Kamio). To młody, nadzwyczajnie uzdolniony rosyjski pianista. Po zwycięstwie na XIII Konkursie im. Czajkowskiego, jako faworyt przyjechał na Konkurs Chopinowski. Został finalistą, ale niestety nie laureatem. Czas i publiczność zweryfikowały ten werdykt. Swym zakopiańskim recitalem na "Muzyce na Szczytach" zelektryzował festiwalową publiczność. Wystąpił z arcytrudnym programem w 200. rocznicę urodzin Liszta: komplet Etiud transcendentalnych i Sonata h-moll. Niewielu artystów zdobywa się na odwagę wykonania takiego repertuaru podczas jednego wieczoru. W wykonaniu Kultyszewa 90 minut muzyki przemknęło jak błyskawica. Publiczność długo nie mogła otrząsnąć się z metafizycznego uniesienia po wysłuchaniu wirtuozowskich etiud. Kultyszew grał jak w transie. Zanim usiadł przy fortepianie zaczał grać, jakby nie chciał zatracić myśli o pierwszych dźwiękach. Zróżnicowana dynamika, przemyślana każda nuta, niezwykła ekspresja. Trudno znaleźć przymiotniki, które oddałyby klimat muzyki, która płynęła spod palców młodego pianisty.
Po tym wieczorze wydawało się, że Festiwal już osiągnął szczyt i nic wspanialszego nie może się wydarzyć. Dzień później przy wypełnionej po brzegi sali rozpoczął się kolejny koncert z udziałem Kultyszewa. Tym razem towarzyszył przy fortepianie wybitnej japońskiej skrzypaczce Mayuko Kamio, ulubienicy Zubina Mehty, Eliahu Inbala i Gennadija Rożdżestwienskiego. I znów arcytrudny repertuar – Sonata F-dur „Wiosenna” Beethovena, Souvenir d’un lieu cher i Walc Scherzo C-dur Czajkowskiego, a w drugiej części dwie Sonaty Brahmsa – A-dur i d-moll. W przypadku Beethovena, jednej z najpopularniejszych sonat, wydawało się, że już trudno wymyślić cos nowego. Jednak Mayuko Kamio i Mirosław Kultyszew zbudowali absolutnie nową wykonawczą jakość. Melodyjną, momentami sentymentalną, a czasami skrzącą dowcipem. Takiej Sonaty chcieliśmy wysłuchać, taka muzyka wznosi na szczyty i sprawia, że słuchacze wiedzą, co to znaczy arcydzieło. Odkryciem był rzadko wykonywany trzyczęściowy cykl Piotra Czajkowskigo Souvenir d’un lieu cher. Być może słowiańska dusza pianisty sprawiła, że publiczność uwiedziona została śpiewnością tego dzieła, a nadzwyczaj utalentowana i wrażliwa skrzypaczka potrafiła wydobyć z partytury Czajkowskiego wszystkie niebiańskie brzmienia. Sonaty Brahmsa także urzekły świeżością brzmienia, swobodą interpretacji i … inteligencją wykonawców. Jakże wspaniale śpiewna była kantylena w drugiej części Sonaty A-dur, jak skrzypaczka każdym dźwiękiem potrafiła coś wyrazić. Radość, smutek, melancholia. Tam było wszystko. Wreszcie kontrastowa Sonata d-moll. Spod delikatnych palców filigranowej Japonki płynęły monumentalne dźwięki przypominające symfonię. A potem bisy: Wieniawski, Paganini, Kreisler/Gluck. Bajeczne. I niekończąca się owacja oszalałej publiczności. Warto podkreślić, że Mayuko Kamio gra na skrzypcach Stradivariusa z roku 1727 i że w XIX wieku były one własnością Josefa Joachima, węgierskiego skrzypka wirtuoza, przyjaciela Johannesa Brahmsa. Nie wykluczone więc, że prawykonanie Sonaty d-moll w 1889 roku odbyło się właśnie na instrumencie, który zabrzmiał w Zakopanem na "Muzyce na Szczytach".
Dzieki Stowarzyszeniu im. Mieczysława Karłowicza w stolicy Tatr powstał nadzwyczajny festiwal. Festiwal, który unosi publiczność ponad szczytami najwspanialszej muzyki.
Tadeusz Deszkiewicz