Tytuł utworu Gry weneckie Witolda Lutosławskiego wiąże się - według słów samego kompozytora - wyłącznie z miejscem prawykonania, które odbyło się 24 kwietnia 1961 roku na festiwalu Biennale w Wenecji. Orkiestra Filharmonii Krakowskiej pod dyrekcją Andrzeja Markowskiego, który zamówił tę kompozycję u Lutosławskiego, wykonała wersję niekompletną, bez trzeciej części. Całość zagrała po raz pierwszy Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Witolda Rowickiego na "Warszawskiej Jesieni" w tym samym roku.
Gry weneckie były przełomem w twórczości Lutosławskiego. Powstały one jako wynik poszukiwania nowego, indywidualnego języka kompozytorskiego. Inspiracją dla Lutosławskiego był pomysł zastosowany po raz pierwszy przez Johna Cage'a, a mianowicie wprowadzenie do muzyki elementu przypadkowości, czyli aleatoryzmu - pisał w 1969 roku wybitny muzykolog Stefan Jarociński. "Aleatoryzm prowadził bądź do całkowitego rozkładu tradycyjnych systemów i form muzyki, i ten jego kierunek znalazł wielu zwolenników na Zachodzie, bądź też do układów dźwiękowych częściowo lub całkowicie zmatematyzowanych przy pomocy prawa wielkich liczb i rachunku prawdopodobieństwa (muzyka «stochastyczna» Iannisa Xenakisa). Otóż Lutosławski, kierując się właściwym sobie zmysłem urodzonego klasyka, obrał trzecią drogę, unikając skrajności dwóch poprzednich: począwszy od Jeux venitiens (1961) włączył na stałe do swej techniki komponowania przypadek, ale swoiście pojmując jego rolę i ograniczając jego działanie do zakresu metrorytmiki. Ta nowa postać aleatoryzmu, nazwana przez kompozytora «aleatoryzmem faktury», a przez krytyków «alea- toryzmem kontrolowanym», nie ma w sobie nic anarchicznego, gdyż przypadek, którego funkcja polega jedynie na rozluźnianiu związków czasowych między dźwiękami w ściśle wyznaczonych przez kompozytora odcinkach przebiegu czasowego utworu, nie rozbija formy. Wystarczy spojrzeć na ośmioletnie już dziś rezultaty tego doniosłego zwrotu w twórczości Lutosławskiego, aby się przekonać, jakich skrzydeł dodał jego wyobraźni kompozytorskiej środek, który na podobieństwo neutronu mógł służyć do rozszczepiania i niszczenia samego jądra muzyki, względnie prowadzić do częściowej lub nawet zupełnej eliminacji jej twórcy (zastępując go komputerem), a który w rękach naszego kompozytora stał się posłusznym narzędziem wyzwalania energii dźwiękowej dla celów estetycznych. Trois poemes d'Henri Michaux, Kwartet smyczkowy, Paroles tissées, II Symfonia, Livre pour orchestre, co rok nowe wybitne dzieło - oto obraz twórczego wysiłku skierowanego na syntetyzowanie wartości muzycznych epoki w formy zamknięte, odpowiadające bardziej może jej nostalgicznym potrzebom niż jej pasji «docierania do tajemniczej niewinności elementarnych żywiołów» (R. Caillois), w nadziei, że uwolnione od wszelkich kodów i systemów same zaczną rodzić piękno."
Sam kompozytor z okazji prawykonania pełnej, czteroczęściowej wersji utworu zamieścił w książce programowej "Warszawskiej Jesieni" następujący komentarz: "Napisane w roku 1961 Gry weneckie (Jeux venitiens), są utworem, w którym po raz pierwszy posłużyłem się elementami techniki aleatorycznej. Rozluźnienie związków czasowych pomiędzy dźwiękami to - wydawałoby się - niewielka innowacja. A jednak konsekwencje jej mogą mieć dla warsztatu kompozytora olbrzymie znaczenie. Mam na myśli zarówno możliwość ogromnego wzbogacenia strony rytmicznej utworu bez zwiększania trudności wykonawczych, jak i dopuszczenie swobodnej, pełnej, zindywidualizowanej gry na instrumentach w ramach zespołu orkiestrowego. Te elementy techniki aleatorycznej pociągnęły mnie przede wszystkim. Otwierają mi bowiem drogę do realizacji szeregu wizji dźwiękowych, które inaczej pozostałyby dla mnie na zawsze w sferze wyobraźni. Nie interesują mnie natomiast takie zdobycze aleatoryzmu, jak np. wyniesienie przypadku do roli czynnika kierującego zasadniczym przebiegiem kompozycji, lub element zaskoczenia słuchacza, a nawet samego kompozytora każdą kolejną, niemożliwą do przewidzenia wersją wykonania utworu. W mojej kompozycji czynnikiem kierującym pozostaje nadal jej autor, zaś wprowadzenie przypadku w ściśle przewidzianym zakresie jest tylko sposobem działania, a nie celem samym w sobie. Sposób wykonania, jaki przewiduję dla mego nowego utworu, zdecydował o użyciu w jego tytule słowa «gry»."
Gry weneckie są bodaj najbardziej "eksperymentalną" partyturą Witolda Lutosławskiego. Sam zapis nutowy jest również bardzo nowatorski. Kolejne odcinki części pierwszej (Ad libitum) umieścił kompozytor w ramkach, a elementy refrenu zapisał oddzielnie. Do wszystkiego dołączył zaś obszerny komentarz - instrukcję wykonawczą. Ani eksperymentalny charakter techniki kompozytorskiej, ani nowatorstwo zapisu nie pozbawiły Gier weneckich zmysłowego uroku. Utwór cieszy się wciąż dużą popularnością i jest często wykonywany. Na "Warszawskiej Jesieni" był grany czterokrotnie.