IV Koncert skrzypcowy powstał w 2003 roku i w tym samym roku, 20 września, w ramach 46 Festiwalu „Warszawska Jesień” odbyło się jego prawykonanie.
W książce programowej Festiwalu
Bogusław Schaeffer zamieścił obszerny komentarz o utworze:
„Ten (czwarty) koncert, który przedstawiam, napisany jest na troje skrzypiec z towarzyszeniem rozmyślnie małej orkiestry, gdyż chodziło mi o to, by wszystkie niuanse wydobywane przez skrzypka Franka Stadlera były zauważalne i docierały do słuchaczy ciekawych eksperymentu. Mój solista gra (oczywiście na zmianę) na trzech różnych instrumentach: normalnym (bardzo zresztą cennym) oraz dwóch przestrojonych – w dodatku na nietypowych kompletach strun. Nazwałem te instrumenty skrzypcami Gasab i Desef; łatwo się domyślić, że obie nazwy odnoszą się do stroju instrumentu. Skrzypce Gasab mają dwie struny G i dwie A, a przestrojone są na wysokości G i As oraz A i B. Skrzypce Desef mają po dwie struny D i E, a przestrojone są na D i Es oraz E i F, są więc wyższe od poprzednich. Na obu przestrojonych instrumentach ex-kwinty (typowe dla skrzypiec) stają się małymi sekundami lub (w przypadku strun środkowych) – małymi nonami. Przestrajanie, czyli scordatura, znane jest od dawna, ale jak dotąd nikt nie pomyślał, że może ona zmienić instrument harmoniczny w ultradysonansowy. By nie być gołosłownym, podam prosty przykład: kto kiedykolwiek słyszał szybkie pasaże trzydziestodwójkowe w małych sekundach czy nonach – a na obu tych instrumentach taka wirtuozeria jest możliwa. Lista konsekwencji brzmieniowych i fakturalnych jest duża, więc może ograniczę się do stwierdzenia, że i w nowym stuleciu można i warto eksperymentować.
Nowy Koncert skrzypcowy ujęty jest w siedmiu częściach: solista gra obie części skrajne i środkowe na normalnych skrzypcach, a pozostałe w odpowiedniej symetrii na obojgu skrzypcach przestrojonych. Soliście towarzyszą solowo obsadzone instrumenty dęte drewniane i smyczkowe oraz harfa, fortepian i dwaj perkusiści grający na wielu instrumentach o nieokreślonej wysokości, na czym zyskuje klimat utworu: ostro dysonansowy, nieharmoniczny w swoim eksponowanym brzmieniu szmerowym i (muszę to podkreślić) bardzo odległy od zwyczajowego akompaniamentu. Rola solisty jest tu olbrzymia: należy do niego, lekko licząc, dwie trzecie muzycznej substancji; to on i jego wykonanie decyduje o kształcie muzyki i jej wyrazu; to on i jego gra słuchana jest i uważnie obserwowana przez towarzyszących mu muzyków, którzy grając (epizodycznie i stosukowo mało) kierują się jego solistycznym tekstem – rzecz nie spotykana dotąd w dziejach koncertu instrumentalnego, który i w naszych czasach może zademonstrować swoją żywotność.” („Warszawska Jesień” 2003, s. 53-54)