Muzyka jest sztuką niby asemantyczną, tłumaczy się sama przez się i sama w sobie. Jest czystą grą struktur dźwiękowych: pojedynczych dźwięków, akordów, linii melodycznych, albo większych całości „syntaktycznych”: motywów, fraz, zdań i okresów. Często jednak nasuwa pozamuzyczne skojarzenia, a nawet ma takie skojarzenia wywoływać, bo zamiarem kompozytora jest oddać dźwiękami jakąś pozamuzyczną rzeczywistość, która go do napisania utworu inspirowała. Tak się rzecz miała z powstaniem Koncertu na saksofon, taśmę i orkiestrę smyczkową dwudziestoczteroletniej – podczas pisania utworu – kompozytorki Katarzyny Głowickiej. W książce programowej „Warszawskiej Jesieni” z 2001 roku, podczas której odbyło się prawykonanie Koncertu, Głowicka napisała:
„Źródłem inspiracji były wysokie dźwięki wydobywane przez saksofonistów jazzowych, jęki mew miotających się po Amsterdamie oraz proporcje matematyczne rozety w katedrze w Strasburgu, które stały się podstawą relacji dźwiękowych struktury harmonicznej. Całością rządzi emocja muzyczna: początkowe Lamentoso saksofonu, przejęte przez orkiestrę, przechodzi w quasi-passacaglię, którą przeplatają echa motywów szesnastkowych. Prowadzą one do kolejnych kulminacji.”
Trzeba przyznać, że trudne zadanie stoi przed słuchaczem, który chciałby usłyszeć w Koncercie Katarzyny Głowickiej te wszystkie, tak różne „źródła inspiracji”. Na szczęście muzyka jest sztuką asemantyczną i wskazówki kompozytora nie muszą być wcale obligatoryjne.
Na tym samym samym Festiwalu, podczas koncertu Koła Młodych ZKP, Katarzyna Głowicka prezentowała jeszcze jeden utwór: Summer’s day, trzy pieśni do słów Szekspira, napisane w 2002 roku. Tutaj inspiracja przyszła również z zewnętrz, ale jej natura była całkiem odmienna. Zresztą muzyka ze słowem rządzi się innymi prawami, niż muzyka czysta, absolutna. Kompozytorka napisała w książce programowej „Warszawskiej Jesieni”:
„«Shall I compare thee to a summer's day?» («Do czego Cię przyrównać? Do dnia w pełni lata?»); kiedy tekstem kompozycji jest utwór należący do kanonu literatury światowej, tak wiele razy wykorzystywany już przez twórców, przed kompozytorem, szczególnie młodym, staje nie lada zadanie. Trzy pieśni, napisane do wybranych przeze mnie fragmentów Sonetów Szekspira, powstały w równym stopniu pod wpływem ich lektury, co z inspiracji znakomitego tłumaczenia Stanisława Barańczaka. Filtruje on niejako dawny język przez współczesną wrażliwość. Taką właśnie próbę podjęłam komponując muzykę.”