Dyskusja o semantyczności muzyki jest chyba tak stara, jak sama muzyka. Przy powszechnej zgodzie, że dźwięki nie mają konkretnych znaczeń, uważa się jednak, że ich określone struktury mogą wywoływać pozamuzyczne skojarzenia. I obok muzyki "absolutnej", która ma być czystą grą dźwięków, mamy muzykę programową, a nawet ilustracyjną. Dla uściślenia znaczeń, które nieść mają dźwięki w utworach tego ostatniego rodzaju, tudzież dla zasugerowania określonych skojarzeń, kompozytorzy zaopatrują niekiedy swoje utwory w mniej lub bardziej obszerne programy i komentarze. Nieraz są to dokładne scenariusze, według których można by realizować filmy. Trzy utwory Witolda Szalonka o Meduzie to z pewnością muzyka programowa. Kompozytor każdy z nich opatrzył odpowiednim programem-komentarzem, w różnym jednak stopniu odnoszącym się do samej muzyki. W części trzeciej mamy nawet instrukcję dotyczącą warunków wykonania. Charakterystyczna jest kolejność, w jakiej powstawały poszczególne części cyklu. Chronologia "fabuły" została przez kompozytora niejako odwrócona: najpierw powstała część pierwsza. Wszystkie trzy utwory wykonane były na "Warszawskiej Jesieni". Utwór Posejdon i Meduza został na zamówienie festiwalu napisany i na nim w roku 2001 miał swoje światowe prawykonanie. W programach "Warszawskiej Jesieni" umieszczone też zostały przytoczone niżej komentarze kompozytora.
"Posejdon i Meduza stanowi pierwszą część tryptyku balladowego, którego bohaterką jest Meduza, najbardziej nam znana i jedyna śmiertelna z trójki Gorgon. Podczas gdy w częściach II i III treści pozamuzyczne pełnią rolę symboliczną, to część I ma niemalże baletowy scenariusz. Oto on: Meduza i jedna z jej sióstr - powiedzmy Euryale - fruną do śpiącego w przymorskiej grocie Posejdona, budzą go, drażnią, naigrawają się z jego bezsilnego gniewu. Jako istoty latające są dla niego nieosiągalne. Po bezowocnej gonitwie Meduza, ujęta potęgą (wprawdzie bezsilną wobec niej) i męską urodą Posejdona, pragnie go ułagodzić i uwieść. Inicjuje więc erotyczny taniec, do którego Euryale przygrywa jej na krotalach. Posejdon, zachwycony jej wdziękiem i urodą, ulega czarowi tańca i intonuje swoją pieśń miłosną (pieśń tę wspominać będzie Meduza w ostatniej części tryptyku).
Wzajemne zaloty stają się coraz bardziej intensywne i kulminują w akcie miłosnym, po którym Posejdon, zmęczony, usypia w objęciach Meduzy. Ta, upojona miłością, długo nie może się z nim rozstać. Przynaglona przez Euryale, ulatuje do swych tajemnych pieleszy. Szczęśliwa, nosi w sobie Pegaza - owoc ich kochania - nieświadoma okrutnego losu, jaki już niebawem zgotują jej bogowie, mszcząc się za uwiedzenie Posejdona." ("Warszawska Jesień" 2001)
"Meduzy sen o Pegazie jest drugim utworem z cyklu ballad, którego główną osobą dramatu jest Meduza (część pierwsza to "love story" pt. Meduza i Posejdon na dwa flety, altowy i basowy; część trzecia zaś to Głowa Meduzy na 1-3 flety). Tryptyk ten jest swego rodzaju portretem psychologicznym naszej bohaterki. Znamy ją z obiegowych przekazów literackich i malarskich (np. Caravaggio); przedstawiają one Meduzę jako odrażającego, kobieto-podobnego latającego potwora z wężowiskiem zamiast włosów i wzrokiem zamieniającym w kamień wszystko, co żywe. Natomiast w mniejszym stopniu zdają się nas interesować te rozdziały mitologii greckiej, które mówią o tym, że rzeczonego potwora uczyniła z Meduzy bogini mądrości Atena, mszcząc się za to, że została przez nią zdystansowana w konkursie piękności włosów. I że Meduza - zanim wygrała ów konkurs - była wielką miłością Posejdona. Z miłości tej zrodził się Pegaz, symbol sztuki!
Dramatem Meduzy, symbolu przerażającego, "nieludzkiego" losu zainteresował mnie Piotr Lachman, prosząc o napisanie muzyki do przygotowywanego dla Jolanty Lothe spektaklu. Termin dał mi "na już" i nie mogłem go dotrzymać. Sprawa Meduzy poruszyła mnie jednak do głębi, czego dowodem wspomniany tu tryptyk. Meduzy sen o Pegazie jest zamówieniem "Warszawskiej Jesieni", a dedykowany został Marie- Thérese Yan i Henrykowi Kalińskiemu." ("Warszawska Jesień" 1999)
"Głowa Meduzy na 1-3 flety in C lub flety a becco. Kompozycja powinna być rozumiana jako swego rodzaju psychologiczny portret Meduzy ujęty w muzyczną formę ballady. W starogreckiej mitologii Meduza - jedyna śmiertelna spośród trzech Gorgon - przedstawiana jest jako kobiece, wielką urodą obdarzone, latające stworzenie. Jako takie była Meduza wielką miłością Posejdona i ze związku z nim urodziła Pegaza (symbol sztuki!). Jednakże - o nieszczęsna! - naraziła się Atenie, zajmując przed nią pierwsze miejsce w konkursie piękności włosów. Atena (bogini Mądrości!), mszcząc się, zamieniła jej przepiękne włosy w jadowite węże oraz obdarzyła Meduzę wzrokiem zamieniającym w kamień wszystko żywe, na co spojrzała! W postaci takiego kobiecego potwora jest nam Meduza dzisiaj najbardziej znana: jakże okrutnie Los się z nią obszedł!
W naszej balladzie Meduza - zanim sapiąc, dysząc i krzycząc- stoczy śmiertelny bój z Perseuszem, zakończony jej dekapitacją - opiewa szczęśliwe czasy, kiedy kochała i była kochana. Uważnymi słuchaczami komentującymi jej opowieść, a później zagrzewającymi do boju, mogą być przywoływane na początku utworu siostrzyce: Steno i Euryale. Jeśli obie "zdążą na czas dofrunąć", wówczas utwór wykonują trzy flety, jeśli zaś przyleci tylko jedna, to grają tylko dwa instrumenty, albo też Meduza opuszczona przez wszystkich w osamotnieniu wyśpiewuje swą liryczno-dramatyczną pieśń (wówczas gra tylko flet pierwszy).
W każdym przypadku wykonanie jakiejkolwiek wersji utworu powinno mieć miejsce w przestrzennym i echonośnym pomieszczeniu, podkreślającym żywioł, w jakim żyją Gorgony. Partię drugiego i trzeciego fletu mogą też - nagrane uprzednio na taśmę - zabrzmieć z głośników (w tym wypadku uzyskanie wrażenia, iż rzecz rozgrywa się w niebotycznej przestrzeni, będzie łatwiej osiągalne poprzez użycie w trakcie nagrania efektu pogłosu).
Materiał dźwiękowy utworu ujęty został w karby surowej, według określonego klucza stosowanej, dyscypliny formalnej. Niemniej- ponieważ uważam, iż Muzyka w jej fizycznym i psychologicznym aspekcie żyje głównie dzięki interpretowaniu idei danej kompozycji przez wykonawców z jednej, oraz aktywnej recepcji tejże interpretacji przez słuchaczy z drugiej strony - i ten utwór, podobnie jak wiele poprzednich, zapisałem tak, aby jego wykonawcom pozostawić określony obszar umożliwiający im bardziej wszechstronnie włączać do gry własny, indywidualny punkt widzenia, wynikający z ich temperamentu, uzdolnień, bogactwa arsenału i opanowania środków technicznych itp. itd. Po to, aby ich, potocznie zwanych odtwórcami, włączyć w proces twórczego współkształtowania utworu." ("Warszawska Jesień" 1999)